czwartek, 15 marca 2018

"Bridget Jones 3" komedia dobra na chorobę i nudę

Ostatnie dni to dla mnie czas choroby, kaszlu, temperatury, odleżyn, nudy.
Ja, moja mama, Niko! 
Ominęło mnie spotkanie z moimi dziewczynami - Anią, Agą i Marzenką w Don Giovanni! A tak się cieszyłam- pierwsze od niepamiętnych czasów w czwórkę! Zawsze jest albo Aga, albo Marzenka, w zależności która przyjedzie do Polski. 
Ominęły mnie urodzinki Poli w Tęczowej Krainie. Chciałam tam być. Był z Nią tata, ale to ja wszystko załatwiałam i ja chciałam z Nią to przeżywać.
 
Mój mąż zaskoczył mnie niesamowicie- sam obsłużył zmywarkę i to nie raz! Pozmywał, bo ja nie ruszałam się z miejsca, czyli z kanapy, gdzie leżałam opatulona kocem, z ciepłą herbatą z malinami, miodem i cytryną. Wspomnę tylko, że ciepłą herbatkę miałam kilka razy dziennie robioną przez mężusia, który przychodził do domu od czasu do czasu zobaczyć czy żyjemy.

Leżąc nie mam nawet ochoty na czytanie. Książka o Trumpie leży odłogiem i wszystko, co mogłabym w tym czasie ogarnąć. Ale damy jeszcze radę. Już powoli zaczynam. Ile można oglądać telewizję? Ile można ładować w siebie te bzdury? Ukryta prawda, trudne sprawy, szkoły, szpital, korona królów, koło fortuny- to jest jakaś masakra!!!! Dobra, mogę jeszcze oglądać całą serię "Przyjaciół" i różne inne obce produkcje. Ale ja już nie mogę. 

I przypomniało mi się, że jest jeszcze jedna płyta w domu, której nie obejrzałam- trzecia część "Bridget Jones". I tak nie mam niczego innego do roboty, więc włączyłam. Sama Bidget już dość mocno posunięta, choć odchudzona to nienaturalna twarz wygląda dość dziwnie. Teksty te same, co w poprzednich częściach, ci sami znajomi, to samo mieszkanie. Muszę powiedzieć, że film jest świetny. Bardzo mi się podobał. 

Bridget nadal jest panną, z różnymi pomysłami. W prywatnym życiu nic się nie zmieniło, w zawodowym i owszem, jest producentką telewizyjną. Idzie jej całkiem nieźle. W swoje 43 urodziny wyjeżdża z koleżanką z pracy na festiwal. Tam poznaje przystojniaka. W dalszej części filmu oczywiście pojawia się nudny, jak w poprzednich częściach, Mark Darcy. Jak to z Bidget bywa, wplątuje się w dwie relacje- zachodzi w ciąże i nie wie kto jest ojcem. Od tego momentu zaczynają się naprawdę świetne sceny. Uśmiałam się do łez. Takie komedie romantyczne mogę oglądać! 
Polecam 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz