niedziela, 22 stycznia 2017

Uwielbiam takie dni :)

Niedziela. Dzień wolny. Dziś niestety do kościoła nie idziemy, bo wszyscy chorzy. Niko przeziębiony, strasznie kaszle, Pola ospa, mąż przeziębiony, ja też. Od rana śniadanko. Staram się spełniać zachcianki, nie zawsze tak się da, więc jak mogę rozpieszczam tą moją zgraję. Trochę sprzątania w kuchni, trochę łazienkę ogarnęłam. Tak się kręcę, ogarniam tygodniowy bałagan, wczoraj mi się strasznie nie chciało! A to zabawki porozrzucane po całym salonie, wszystko oczywiście się przyda, więc Pola pilnuje, żebym za dużo nie wyniosła do Jej pokoju :) Mała cały dzień w piżamce, bo co chwilę muszę ją smarować. Niko po nieobecności w szkole musi nadrobić zaległości i napisać zaległy sprawdzian semestralny, więc w przelocie odpytuję i sprawdzam czy wszystko umie. Później przygotowania do obiadu. Mięsko, kotlety, ziemniaczki, fasolka- wszyscy zachwyceni. Brzuchy pełne, więc można odpocząć na kanapie w salonie. Oczywiście wszyscy odpoczywają oglądając naszego ulubionego Harrego Pottera i zakon feniksa. Mi przychodzą do głowy różne pomysły- a może być tak coś upiec? Nic trudnego, szybkie ciasto albo muffiny. Stanęło na muffinach, czekoladowych z nutellą! UWIELBIAM! 30 minut i zrobione. Dom wypełnił się zapachem kakao, cynamonu i świeżo upieczonego ciasta. Tak pamiętam niedziele w moim rodzinnym domu. Było wspaniale.


Zjedliśmy z wielkim smakiem połowę muffin. Reszta na jutro dla babci i dziadka. Przyjadą do naszej małej Polci, wypiją sobie kawkę, zjedzą pyszne muffinki. Spóźniony dzień babci i dziadka :) Oczywiście życzenia już złożone. Dzieci dzwoniły i śpiewały razem sto lat, szkoda, że ich nie nagrałam. Po podwieczorku trochę posprzątałam i wreszcie usiadłam w swoim fotelu, przy zaświeconej lampce, z lampką wina japońskiego śliwkowego (mmmm pycha), książką Tary Mohr "Podejmij wyzwanie". Muszę powiedzieć, że książka jest naprawdę dobra i godna polecenia. Każda kobieta powinna ją przeczytać i wziąć sobie do serca to, co autorka chce im/nam przekazać. Nie jestem feministką i nie jestem za ideologią feministek, ale dążenie do realizacji swoich planów, marzeń i celów stało się dla mnie bardzo ważne. Dobrze mi jest :) jestem szczęśliwa :)


ja z ksiazka


Kolejny rozdział przeczytany i szybciutko biegnę do góry, do sypialni poruszać się na orbitreku i spalić te moje przepyszne, z ogromną ilością cukru- muffiny :) a później relaksująca kąpiel z dodatkiem soli. Jeszcze tylko napiszę ten post i idę spać. Jutro do pracy. I znowu dzień świstaka, dzień jak co dzień.


Miłych, kolorowych snów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz