wtorek, 29 sierpnia 2017

Cudowne wakacje w Białce Tatrzańskiej :)

To były świetne wakacje. Uwielbiam sprawiać bliskim radość i chyba mi się udało. Gdy dotarliśmy do naszego hotelu Willa Skałka w Białce Tatrzańskiej, byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Chociaż przeraziła nas trochę budowa kolejnego hotelu obok naszego, bo obawialiśmy się hałasów, jednak nie było to uciążliwe, ponieważ w ciągu dnia zazwyczaj nie było nas na miejscu. Obsługa hotelu bardzo miła. W hotelu winda, żeby można było bez problemów dostać się z walizkami na 2 piętro- dzieciaki zachwycone :) Od razu poszliśmy na obiad, bo akurat była pora posiłków. Na obiad pierwszego dnia dostaliśmy wazę zupy pomidorowej- przepysznej, do tego drugie danie ziemniaczki, sałatka i kotlet z oscypkiem. Wszystko świeże, pyszne. Do tego świeży kompocik i ciasto. I tak codziennie! Jedzenie było urozmaicone, codziennie co innego, inna zupa, inne ciasto. Pysznie. Nasz pokój cudowny, dość duży, jedno duże łóżko i jednoosobówka. W zupełności wystarczające. Oczywiście w pokoju łazienka, a w niej ręczniki i kosmetyki do kąpieli. Ogólnie na pierwszy rzut oka hotel zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Później poszliśmy do piwnicy, w której mieścił się pokój zabaw dla dzieci i dorosłych. Małpi gaj, zabawki dla dzieci, bilard, playstation, piłkarzyki umilały nam czas. W piękny i słoneczny dzień mogliśmy posiedzieć na zewnątrz na placu zabaw dla dzieci. Były tam również ławki, leżaki, trampolina, miejsce na ognisko i grill. Świetna sprawa. Z naszego hotelu mieliśmy bardzo blisko na Termy Bania. Dlatego wieczorami chodziliśmy tam do pizzerii. Jednego wieczoru uczestniczyliśmy w koncercie The King's Friends- świetna aranżacja i wykonanie utworów Elvisa Presleya. Dwa razy byliśmy w samych termach, zabawa przednia, chociaż Pola na początku wystraszyła się krzyku dzieci i tryskającej wody. Bardzo szybko się odnalazła i szalała w wodzie z innymi dziećmi.


Zaplanowałam dni tak, żeby codziennie być gdzieś i coś zobaczyć. Nie chciałam planować chodzenia po górach, bo znam swoje dzieci i wiem, że będą ich nogi bolały, że nie będzie im się podobać, więc raczej nastawiłam się na rozrywkę. Dwa dni na termach- to chyba najbardziej ucieszyło dzieci, chociaż po koncercie Elvisa Pola stwierdziła, że się w nim zakochała :) Ale jak stwierdziła nie będzie jej mężem :) Jednego dnia pojechaliśmy do Zakopanego, bo bardzo chcieliśmy zobaczyć Krupówki. No i rozczarowaliśmy się bardzo. Myśleliśmy, że spotkamy tam stare chaty, bacówki, w których będzie można kupić pamiątki, zjeść jakieś pyszne regionalne jedzenie. A tu kamienice, domy z drewna i bali, a w nich "Orsay" i inne sieciowe sklepy. To nie to czego oczekiwaliśmy. Było dość zimno- tylko 9 stopni i dlatego musiałam kupić Poli rękawiczki. Pochodziliśmy trochę i wróciliśmy do Białki. Tam poszliśmy na plac zabaw przy Termach- Bania Kids. Duży plac dla dzieci. Płacisz raz i dzieci mogą ze wszystkiego korzystać. Fajna sprawa. Dzieciaki ubawiły się świetnie.


Innego dnia wybraliśmy się na Gubałówkę. Chodziło nam o to, żeby wjechać kolejką. Nawigacja poprowadziła nas Drogą Papieską- piękna trasa- do chaty kobieciny, u której zostawiliśmy auto a dalej szliśmy pieszo. Dzieciaki już miały dosyć wchodzenia, mimo tego, że to było niewiele ponad kilometr. Szliśmy piękną drogą, ale na końcu znowu rozczarowanie. Okazało się, że na Gubałówce kolejny długi deptak ze straganami, balonikami, restauracjami, zamkami dmuchanymi. Straszne. Obiecaliśmy dzieciom przejażdżkę kolejką, więc musieliśmy ich tam zabrać. Przejechaliśmy w dół i w górę. Na dole nie chciałam zostawać zbyt długo, bo tam było jeszcze gorzej niż na górze. Zobaczyliśmy co chcieliśmy i pojechaliśmy do Bukowiny Tatrzańskiej. Tam bardzo chciałam odwiedzić restaurację Magdy Gessler "Schronisko smaków". Chciałam posmakować Jej kuchni, zobaczyć czy pokrywa się z tym, co mówi w kuchennych rewolucjach. Kiedy podjechaliśmy pod restaurację parking był pełen. To o czymś świadczy- z pewnością o tym, że to restauracja znanej osoby. Zamówiłam kwaśnicę, dzieciaki lody, mąż kawę i dzbanek soku z arbuza. Zacznę od kwaśnicy- na bogato- dużo kapusty, mięsa, ale smak jak kapuśniak u mojej mamy, dlatego twierdzę, że nic mi nie urwało :) Lody, które jadły dzieciaki były przepyszne, domowej roboty, z owoców. Dzieciaki zachwycone. Ja wypiłam cały litrowy dzbanek lemoniady. Była przepyszna- dawno tak dobrej nie piłam. Lemoniada zrobiona z wody gazowanej, z arbuzem, cytryną, pomarańczą i truskawką. Pychota! Wzięłam też sobie dwie nalewki na wynos - wiśniową i cytrynówkę oraz konfiturę z jagód. Spróbujemy, zobaczymy.


Po pobycie w Białce pojechaliśmy do Krakowa. Mieliśmy tam wynajęty pokój w hotelu. Jedna noc, tylko na szybkie zwiedzenie tego, co najważniejsze. Pokój w hotelu nie powalił nas. Po tym co zastaliśmy w Białce, tu byliśmy rozczarowani. Ale to tylko jedna noc, więc damy radę. Zostawiliśmy walizki i poszliśmy zwiedzać. Czasu mieliśmy mało, więc od razu chcieliśmy zacząć. Przeszliśmy ulicą Floriańską na Rynek. Ależ tam jest pięknie. Rynek w Krakowie mnie zachwycił. Już teraz rozumiem dlaczego ludzie tak kochają to miejsce. Jedno co mi się nie podoba to ten ogrom ludzi, ale trudno się dziwić. Przeszliśmy przez Rynek, idąc dalej ulicą Grodzką do Wawelu. Po drodze podziwialiśmy piękne kamienice i ten niepowtarzalny klimat krakowskich uliczek. Obeszliśmy Wawel dookoła, nie wchodząc nigdzie dodatkowo. Poszliśmy do Smoka Wawelskiego, w końcu dzieciaki chciały go zobaczyć. Po tej wędrówce wróciliśmy na Rynek, po drodze zwiedzając Planty, ulicę Franciszkańską, Bracką. Na Rynku zjedliśmy jeszcze kolację i przy blasku księżyca, ulicznych lamp, wróciliśmy do hotelu. Następnego dnia po śniadaniu wróciliśmy do domu.


Tak w Białce minęło nam 5 dni. Bardzo intensywnych, ale fajnych, rodzinnych, pełnych zabawy i czasu spędzonego razem. Kolejny dzień w Krakowie był równie cudowny. To był piękny czas, nasz czas. A tym, którzy zastanawiają się dlaczego nie zdobywaliśmy szczytów, Dolin i innych atrakcji, niech najpierw sami pojadą z dziećmi na taką wyprawę, wtedy zrozumieją :)


Miłego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz