wtorek, 16 maja 2017

Pierwsza Komunia Święta Nikodema

Nadszedł maj- czas komunii. Ja również w tym roku uczestniczyłam w tym ważnym wydarzeniu. Nie mogę uwierzyć, że Niko jest już tak duży.


Przygotowywał się długo. Próby w kościele, uczenie modlitw, pieśni. Spotkanie z właścicielką restauracji, gdzie mieliśmy poczęstunek dla gości, alba, buty, koszula, garniturek. Biegania trochę było, ale warto. Owszem, wcześniej nie chodziliśmy do kościoła, nie byłam z siebie wówczas zadowolona. Jestem katoliczką, w tej wierze wychowana, od małego chodziłam do kościoła. Zawsze szłam do kościoła z chęcią. Śpiewałam w chórku kościelnym- jak sobie przypomnę to śmiać mi się chce. Ja- wtedy głos jak anioł, dziś już lekko zachrypnięty, żeby nie powiedzieć przepity :) Jako dziecko katolików mam wszystkie sakramenty- chrzest, komunia, bierzmowanie, no i był też ślub kościelny. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym żyć bez ślubu.


W dzisiejszych czasach niestety jestem trochę oderwana. Coraz więcej ludzi rezygnuje z sakramentów. Oczywiście niech robią co chcą, co im podpowiada intuicja, serce czy rozum. Ale bardzo nie lubię tekstów "a co ci kościół da?", nienawidzę! Jakoś nigdy w ten sposób do tego nie podchodziłam. Raczej chodziłam z potrzeby serca. Był taki czas, że przestałam chodzić. Nie przestałam wierzyć, nie! Po prostu zawsze miałam coś lepszego do roboty, nie miałam czasu, byłam leniwa. Jednak czułam, że czegoś mi brakuje. Niedziela zawsze kojarzyła mi się z kościołem. Bardzo mi tego brakowało. Ale komunia Nikodema wymusiła na mnie dyscyplinę i regularne wyjeżdżanie w niedzielę, żeby się pomodlić. Chcę, żeby moje dzieci też chodziły do kościoła. Dzieci są ochrzczone, Niko ma komunię i będą mieć wszystkie sakramenty. Wychodzę z założenia, że sakramenty niczego nie zmienią w ich życiu, po prostu będą je mieć. Jeśli wybiorą inną drogę w swoim życiu, inne wyznanie, to już ich sprawa.


Wracając do Komunii Świętej Nikodema- było pięknie- mimo deszczowej pogody. Trochę nerwów, bo pod znakiem zapytania był przyjazd wyczekiwanej chrzestnej z rodziną- na szczęście stan zdrowia Asi się poprawił i mogła przyjechać. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z sms'a o 6 rano. Wszyscy pięknie, odświętnie ubrani. Nikodem w białej albie, od rana skupiony. Dużo z Nim rozmawiałam o tym dniu. Mówiłam, że najważniejsze jest to, że przyjmie Pana Jezusa do swojego serca. Nie chciałam. żeby dla Niego w tym dniu liczyły się pieniądze i prezenty- nie na tym to polega! W kościele było bardzo uroczyście. Wszystko wyszło wspaniale. Po mszy pojechaliśmy do restauracji, gdzie czekała już cała obsługa i stoły pięknie przystrojone. Jedzenia było baaaardzo dużo. Najważniejsze, że goście najedzeni i zadowoleni. Nikodem dostał aparat od chrzestnej i pieniądze. Wszystkie torby z prezentami stały na specjalnie uszykowanym do tego stoliku. Nikodem wcale się nimi nie interesował. Widać wziął sobie do serca moje słowa. Jestem dumna z mojego mądrego syna. Było miejsce dla dzieci, gdzie mogły się bawić, porysować, usiąść przy stoliku i zjeść chipsów czy popcornu. Mimo brzydkiej pogody dzieci były cały czas zajęte. Była też bryczka i krótki przejazd dla dzieci. Jak wróciliśmy do domu pod wieczór byliśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Nikodem nie dopytywał o kasę, bo wiedział co o tym myślimy. Za te pieniądze ma kupione płyty z grami na xbox'a i dostanie jeszcze hoverboard'a o jakim marzy. Powiedzieliśmy mu o tym- mocno nas przytulił i bardzo się ucieszył.


To był bardzo wyczerpujący dzień, ale wszystko się udało, więc możemy być z siebie zadowoleni. Cieszę się, że to już.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz