czwartek, 24 listopada 2016

Chore związki- znak naszych czasów!

Pewnie już nie raz wspominałam, że mam wspaniałego męża, jesteśmy razem od 19 lat (oczywiście z małymi perypetiami), kochamy się i tak dalej- nuda można by powiedzieć. Może i nuda, ale mi się podoba, mojemu mężowi też! Jest facetem innym niż wszyscy, ogląda ze mną komedie romantyczne, dużo rozmawiamy, robimy praktycznie wszystko razem. Zawsze tak było, że byliśmy wszędzie razem, jeździliśmy na zloty motocyklowe, koledzy oczywiście mieli problemy, bo byłam jedyną dziewczyną, a oni chcieli poużywać bez świadków. Standardem był tekst "nie będę woził drzewa do lasu". Bardzo mnie to drażniło, ale przeżyłam. Co prawda naoglądałam się różnych rzeczy, wiedziałam jednak, że muszę trzymać język za zębami, bo już na żaden zlot nie pojadę. Niektóre związki przetrwały długo, inne krócej. A my wciąż razem. Oczywiście to nie tak pięknie, jak mogłoby się wydawać. Nie, nie. Od zawsze byłam tą gorszą, heterą, czarownicą. Każdy facet żałował mojego, współczuł wręcz. Zaznaczę tylko, że nigdy nie zabraniałam mu pić, bawić się, palić, bo o to byłam notorycznie oskarżana. Nie wiem skąd to się wzięło, ja zawsze twierdziłam, że to On następnego dnia będzie cierpiał a nie ja, więc nie miałam problemu. Tak jest zresztą do tej pory. Ostatnio po imprezie, z której wróciliśmy o 5.30 rano, był bardzo chory, stwierdził, że ze mną pije więcej, bo wie, że Go zawsze odwiozę do domu.


Jestem osobą, która ma swoje zdanie, potrafię głośno mówić o różnych rzeczach, nie mam problemu, żeby rozmawiać o wszystkim. Niektórzy myślą, że jestem zła, niedobra, sukowata i najlepiej omijać mnie z daleka. Wszystko mi jedno. Najważniejsze, że mój mąż wie jaka jestem naprawdę i że Jemu to pasuje.Kiedy próbuję ludziom opowiadać o sobie, mówić jaka jestem w ich oczach widzę niedowierzanie. Dlatego staram się już tego nie robić. Zawsze byłam najgorsza i taka łatka ze mną zostanie już na zawsze. Przeżyję.


Ale miało być o związkach, a nie o mnie! Coraz więcej wokół rozwodów, związków partnerskich, konkubinatów. Coraz mnie szczęśliwych ludzi. Dlaczego? Każdy chce fajerwerków. Każdy walczy o siebie, nie dając wzamian nic. Każdy myśli, że to film, bajka, komedia romantyczna. A po zamieszkaniu, w codziennym życiu okazuje się, że coś nie gra, że nie tak to sobie wyobrażali. To On rzuca wszędzie swoje rzeczy, zostawia skarpety gdzie popadnie, nie zmywa, nie sprząta, a Ona nic nie robi tylko zrzędzi, chce go zaciągnąć do odkurzacza, pralki, mycia okien. Straszne. Teraz każdy musi mieć czas dla siebie, myśleć o sobie, liczy się "JA". Mój mąż ostatnio ma czas radzenia wszystkim- szczególnie facetom- daje porady za darmo. Opowiada o naszym życiu, jestem w szoku. Do tej pory myślałam, że nie zauważa pewnych rzeczy, że nie słucha, nie widzi. Okazuje się, że jest doskonałym obserwatorem. Kiedy przedstawia innym to, jak my żyjemy, jak wyglądają nasze obowiązki, jak dzielimy życie, nagle okazuje się, że nie jestem wcale taka zła. Okazuje się, że w domu może być normalnie, że ja mogę sprzątać, zajmować się dziećmi, jeździć na zakupy, odrabiać lekcje z dzieckiem, piec ciastka, gotować obiady, a On jest od zarabiania pieniędzy i ogarniania domu naokoło, od rąbania drewna, palenia w piecu. Czy to jest dziwne? Nie. Dla mnie to normalne. Tak powinno być. Wiem, że zawsze mogę na Niego liczyć, bo to jest ten, właśnie ten. Wiem, że jak będę potrzebować to mi pomoże. Pomoże sprzątać, gotować, prać, myć okna. Ostatnio podczas jednej rozmowy przyznałam, że wiele rzeczy w moim domu zadziało się bez mojego udziału, bez mojej wiedzy i zgody. Łóżeczko do dziecka kupione zostało przez Niego, przywiózł, skręcił i tak zostało. Meble do salonu kupił, a ja zobaczyłam je jak wróciłam z pracy, meble do jadalni też- taka niespodzianka. Oczywiście, gdyby były kiczowate i nie podobałyby mi się to nie omieszkałabym mu o tym powiedzieć. Znamy się jednak na tyle, że wiedział co może kupić, co może mi się spodobać, a co wyśmieję. I On o tym opowiada! Faceci są w szoku, też by tak chcieli. Chcieliby nie musieć biegać po galeriach co tydzień. Zrobiła się moda na dzieci, każdy chce mieć swoje, przynajmniej jedno, móc pochwalić się jakie to dziecko ma ciuchy, co mu kupujemy, a tak naprawdę przychodzi zwykłe codzienne życie i już nie wygląda to tak fajnie i kolorowo. Przerzucają dziecko między sobą, jakby się dało to ojciec karmiłby je piersią, bo matka się realizuje. Świat zwariował.


Ale ja się nie dam, MY się nie damy :) I TEGO BĘDĘ SIĘ TRZYMAĆ :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz