poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Nowy Jork dzień III :)

Piątek 9.06.2017r.

Zmęczone po wczorajszych wojażach na Brooklynie wstałyśmy nieco później :) Nie chce się wstawać - zmęczenie jest ogromne. Nie mówię o jakiś niedogodnościach, które są związane ze zmianą czasu, bo na to nie miałyśmy nawet czasu. Ale w końcu przyjechałyśmy tu tylko na tydzień, więc mamy tylko kilka dni na zobaczenie wszystkiego, co dla nas zaplanowałam- a trochę tego jest :)


W ten dzień zaplanowałam Muzeum Historii Naturalnej- uwielbiam "Noc w muzeum"! I ja tam? Ależ byłam podekscytowana! Muzeum zlokalizowane naprzeciw Central Parku, dość daleko od naszego miejsca zamieszkania, ale w końcu mamy metro i jesteśmy już takie "obyte". Przepiękny, stary, ogromny budynek. Na wejściu szkielety dinozaurów. Pełno ludzi. Mimo, że miałyśmy karnety City Pass to musiałyśmy stać w kolejce, ale to nic. Mogłyśmy wybrać sobie seans w kinie w Muzeum. Poza tym mogłyśmy się rozejrzeć, zobaczyć jak w środku jest pięknie. Zwiedzanie zajęło nam kilka godzin, aż nas nogi rozbolały. Trochę się różni od tego, co było w filmie- nie było tego gościa na koniu, co go grał Robin Williams! :) Kilku innych rzeczy też nie było! Ale za to.... byłam w MUZEUM HISTORII NATURALNEJ W NOWYM JORKU!!!! Mojego szczęścia nie było końca. Narobiłam tyle zdjęć, że samo oglądanie mnie znudzi i na samą myśl o tym muzeum będzie mnie mdlić! :)


Po wyjściu z Muzeum poszłyśmy sobie kupić Smoothie, drogie bo aż 7$, ale za to przepyszne, robione na miejscu przy mnie, z owoców przeze mnie wybranych. Poszłyśmy spacerkiem do Central Parku. Piękny, fantastyczny Central Park. Dający schronienie wiewiórkom, ludziom chcącym wypocząć, pojeździć na rolkach, rowerze, pograć w różne gry zespołowe, porozmawiać ze znajomymi, albo po prostu dający odpoczynek każdemu kto chce chwili z dala od zgiełku ulicy, wieżowców, klaksonów. Wspaniały park, najpiękniejszy jaki widziałam. Ogromny! Szłyśmy i szłyśmy, i nie było końca. Mniej więcej orientowałam się gdzie możemy być, ale wszędzie są dróżki, kręte, skręcające to w jedną to w drugą stronę. Co chwilę piękne mosty, mosteczki, stawy- mniejsze, większe, pełno ludzi w łódkach. Zza drzew wystające budynki, a w parku cisza, tylko co jakiś czas grający ludzie- to na skrzypcach, na saksofonie, trąbkach, gitarach. Cudownie :) Aż się chciało cieszyć i uśmiechać do wszystkich. Najpiękniejsze widoki. Próbowałyśmy trafić do ZOO, ale niestety nie udało nam się- trochę kiepskie oznakowanie w parku (praktycznie drogowskazów nie było), a mapy ZOO w kilku miejscach. Miałam jeszcze kilka miejsc zaplanowanych, więc poszłyśmy dalej. Szybka sesja zdjęciowa przez hotelem Plaza (tam, gdzie Kevin był sam w Nowym Jorku ) :)


Kolejnym miejscem był taras widokowy Top Of the Rock w Rockefeller Center. Chciałam zobaczyć Central Park z góry. Na wejściu zwisające z sufitu kamienie Swarovskiego, w słońcu pięknie się mieniły- zrobiłam piękne zdjęcie na ich tle. Z tarasu Top of the Rock jest najlepszy widok. Rzeczywiście chodziłam jak zaczarowana. Musowo zrobione zdjęcia na tle Central Parku. Pochodziłam dookoła i zrobiłam zdjęcie Empire State Building, WTOne, całej okolicy i poszłyśmy dalej zwiedzać. Szłyśmy Piątą Aleją, podziwiałyśmy piękne sklepy, obowiązkowo zajrzałyśmy do salonu Victoria's Secret. Ogromny sklep, 3 piętra. Na wejściu stoi pan, który wpuszcza klientów. W środku przepiękne zdobienia, wszędzie zdjęcia modelek z wybiegów, stroje wybiegowe, bielizna. Obłędny zapach. Oczywiście kupiłam jeden z zapachów- pachnie nieziemsko. Na każdym piętrze bielizna, perfumy, a na ostatnim pomieszczenie ze strojami z wybiegów, zrobione stanowisko na wzór tego, przy którym projektanci wymyślają stroje, dobierają materiały. Próbki materiałów przy każdym modelu, zdjęcie wybiegowe modelki- magia. Zabrałyśmy po jednym plakacie- nie wiedząc co dokładnie znajduje się w środku (mąż cieszy się ze zdjęcia 70cm x 100cm modelki w bieliźnie wiszącego w sypialni). Samej mi się podoba i to był mój pomysł.


Po drodze kilka zdjęć na tle wymyślnych fontann w różnych kształtach. I tradycyjnie ostatnie miejsce na chwilę odpoczynku, zjedzenie pysznego fast food'u (zestaw z Maka na Times Square). Od tego śmieciowego jedzenia tak spuchłam, że już mi chyba nic nie pomoże. Nawet tabletki na żołądek nie pomagają. Jeszcze tylko zdjęcie zachodzącego słońca między budynkami, do metra i do domu.


Jeszcze tylko zakupy na 14 ulicy- chleb, woda, wędlina, sałatki- i do domu. Kąpiel, telefon do bazy w Polsce i spać. Jutro kolejny, wyczerpujący dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz