piątek, 31 lipca 2015

Austria z Edom.pl

I kolejny rok, kolejne wakacje, a my wspólnie z edom.pl wybraliśmy się do Austrii. Dlaczego Austria? Ponieważ jak jechaliśmy do Włoch rok wcześniej, mój mąż zachwycił się Alpami i pięknymi domkami oraz niezapomnianymi widokami. Stwierdziłam, że w tym roku ta sama ekipa, dwa auta i wio- Austria czeka. Zaproponowaliśmy również wyjazd mojemu kuzynowi i wraz z żoną jechali z nami. Znowu ten sam scenariusz- wynajęty dom wakacyjny na 14 osób (także 2 pokoje były wolne bo nas było 10 osób). Miejscowość Mayrhofen w najpiękniejszej części Austrii - w Tyrolu. Wiedzieliśmy, że będzie pięknie, ale to, co zastaliśmy spowodowało, że zakochaliśmy się w tym miejscu na zabój. Mój mąż stwierdził, że już nigdzie nie musi jeździć, tylko i wyłącznie tam, do tej miejscowości, do tego domu.  Jechaliśmy 14 godzin do Austrii, wyjazd o 4.00 rano, na miejscu o 18.15. Mieliśmy kilka krótkich przystanków i jeden dłuższy - godzinny, żeby kierowcy mogli się trochę przespać i odpocząć. Pogoda piękna, więc mogli pospać na trawie, na kocu. Spowrotem trasa trwała 12 godzin, ponieważ wyjeżdżaliśmy o 10.30 i wszyscy byli wyspani i wypoczęci. Termin wybraliśmy podobny jak rok wcześniej, ostatnie dni czerwca i początek lipca (od soboty do soboty). Według dokumentów podróży mieliśmy być na miejscu w sobotę między godziną 16.00 a 18.00, a opuścić dom w następną sobotę ok.10.00. Nikt nie stał nad nami z zegarkiem, więc pakowaliśmy się w spokoju. Po przyjeździe gospodarz miło nas przywitał, otrzymaliśmy Gastekarte, czyli kartę gościa, którą każda z rodzin miała wypełnić i przy okazji korzystania z basenu, kolejki, wyciągu, mieliśmy dość duże zniżki. Wpłaciliśmy 400euro kaucji, którą Pan nam rozliczył na koniec wyjazdu (płaciliśmy 10 euro za tydzień wifi, oraz klimatyczne i meldunkowe), za 10 osób zapłaciliśmy 173 euro, resztę podzieliliśmy między sobą proporcjonalnie do tego kto ile miał zapłacić. Dom piękny, pokoje wyposażone (tylko pościel musieliśmy mieć swoją, chyba, że za opłatą gospodarz mógł nam udostępnić), kuchnia duża ze stołem do jedzenia, wyposażenie muszę przyznać o wiele lepsze niż we Włoszech. Jedzenie mieliśmy znowu swoje, przy czym kilka razy jedliśmy na mieście. Pokój dzienny wyposażony był w kanapę i duży stół, który mógł nas wszystkich pomieścić, oraz telewizor LCD, telewizję kablową i dvd. Pokoje, w których mieszkaliśmy miały łazienki, tylko 2 pokoje, które stały puste miały umywalki, ale było osobne pomieszczenie z prysznicem i WC. Pokoje miały wyjście na tarasy, na których były krzesła oraz leżaki. Z tarasów rozciągał się niesamowity widok na Alpy. Każdy ranek spędziłam na siedzeniu, czytaniu książki i popijaniu kawki, żyć nie umierać. Jakieś 50 m od naszego domu było wejście na szlak Harakiri Hill (9,8km), kiedy weszłam zaledwie 100m pod górę, widok, który ujrzałam zaparł mi dech. Mogłabym tam siedzieć i się nie ruszać, nie da się tego opisać słowami- nawet zdjęcia nie oddają tego piękna. Jednego dnia poszliśmy do centrum, do którego mieliśmy jakieś 1,5 km. Miejscowość piękna, kolorowa, pełno kwiatów, pięknych okiennic, domów z drewna. Regionalne wyroby takie jak sery, wędliny, piwo przepyszne- mają swój browar Zillertal, który za sześciopak butelek 0,5l kosztuje ok.6,50 euro, nie mówiąc o sznyclu ze słodkimi ziemniakami, którym nie mogłam się najeść, jedzenie nie było o wiele droższe niż nad naszym morzem - myślę, że 11,50 euro za drugie danie to nie jest źle. Ludzie mili, uśmiechnięci, pozdrawiający cię na każdym kroku. Niesamowite miejsce. Uderzyło nas to, że miejscowość była bardzo czysta, nigdzie nie walały się śmieci, a koszy nie było aż tak dużo na ulicach. Najlepsza rzecz to WC miejskie- darmowe, czyste, pachnące, z papierem toaletowym i mydłem. Wspominam o tym, ponieważ wjeżdżając do Polski, w Zgorzelcu na stacji toaleta jest płatna 2zł lub 0,5 euro, przy tym siedzi Pani, która ma minę jakby odbywała tam karę i straszy dzieci- moje dziecko nie chciało iść tam umyć rąk bo się wystraszyło- gdzie my jesteśmy! Kolejny dzień spędziliśmy na pieszym zwiedzaniu pobliskich miejscowości Hippach i Ramsau. Są wyznaczone drogi, po których poruszają się piesi i rowerzyści. Co jakiś czas są fontanny, z których można pić wodę. Przez całą tą dolinę, w której znajdują się te miejscowości przepływa rzeka. Okolice tam są przepiękne. Wybraliśmy się też na odkryty basen. Za pół dnia od 11.00 do 19.00 zapłaciliśmy 48,50 euro (zniżka rodzinna z gastekarte). Było niesamowicie. Siedzisz w basenie a naokoło góry i cudowne widoki. Wybraliśmy się również na zaporę, która była niedaleko. Tama wysoka 131 m, na którą zużyto ok. 1 miliona m3 betonu. Niesamowity kolos. Po drodze musieliśmy zapłacić myto za krótki odcinek, żeby wjechać na samą górę 12 euro. Widoki niesamowite. Jak to w tym rejonie najbardziej pożądanym językiem jest niemiecki, ale po angielsku też można swobodnie rozmawiać. W jedną stronę mieliśmy 920km. Okolica Zell am Ziller, w której znajduje się Mayrhofen, zapewnia szereg atrakcji, szczególnie aktywnym osobom, można się wybrać na wspinaczkę po skałach, można wykupić kurs paralotniarstwa, są wyciągi. Jest co robić. Ogólny koszt tygodniowych wakacji dla 4 osób wyniósł nas 2900 zł.


Gorąco polecam ten rejon z edom.pl :)


Jak ostatnio firma spisała się na medal. W przyszłym roku ponownie korzystamy i jedziemy do Mayrhofen :) już się nie mogę doczekać.


A oto kilka zdjęć:


widok z okna i tarasu


austria austria1 austria2 austria3 austria4 austria5 austria6 austria7 austria8


Dom w oddali :) a weszłam tylko kilka kroków w górę :)


austria9 austria10 austria11


Ciuchcia :)


austria12


Piękne domy


austria13 austria14 austria15 austria16


austria17


Basen :)


austria18 austria19


Wieczorem na naszej "górce" :)


austria20 austria21


Zapora i widok z góry :)


austria22 austria23 austria24 austria25 austria26 austria27


Jak pocztówka :)


austria28 austria29

Nina George "Lawendowy pokój"

Cudowna książka, w którą dosłownie wpadamy, czekając na dalszy ciąg. Z każdym rozdziałem byłam bardziej ciekawa co będzie dalej, jak potoczy się ta historia. Fantastyczna książka o miłości, bólu, stracie, samotności i o wychodzeniu z cierpienia. Dobrze się ją czyta. Historia pięknie opowiedziana. Główny bohater Jean Perdu to właściciel pływającej księgarni, a raczej jak ją nazywa Apteki Literackiej. Każda osoba przychodząca do "Apteki" otrzymuje książkę, której potrzebuje, która mu w czymś pomoże. Właściciel potrafi odczytać czego dana osoba potrzebuje i taką książkę "aplikuje", w ten sposób chce uleczać ludzkie serca i dusze. Można powiedzieć, że główny bohater zachowuje się jak lekarz, a książki traktuje jak medykamenty. Nie potrafi tylko sobie pomóc. Zraniony przed wielu laty powoli dochodzi do siebie.


Polecam :)


Lawendowy pokój - Nina George

Wojciech Sumliński "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego"

Kontrowersyjna książka, która była blokowana przed wyborami. Miała się ukazać dopiero po wyborach, żeby nie wpłynęła na opinię publiczną. To się jednak nie udało. Mogliśmy ją zakupić i poczytać o różnych ciekawych powiązaniach naszej "elity". Czytałam tą książkę siedząc w Austrii, na tarasie i popijając kawę. Oglądając to, co było wokół mnie i konfrontując tą rzeczywistość z tą książkową, pytałam sama siebie- ile jeszcze nasza biedna Polska wytrzyma. Czytałam książkę z zapartym tchem, nie mogąc się nadziwić ilu nieuczciwych ludzi jest wśród rządzących. Jak to jest, że nikt nie odpowiada za swoje czyny? Ja w swojej firmie mam tak, że jeśli coś zrobię nie tak to odbija się to na mojej pensji, premii, a oni w najważniejszych sprawach dla naszego kraju robią różne przekręty, mają dziwne powiązania i nikt ich z tego nie rozlicza. Jakie to niesprawiedliwe. Kiedyś chciałam iść do polityki, ale niestety nie potrafię kłamać i oszukiwać, dlatego też wiem, że nie nadawałabym się do tego. Jaki trzeba mieć tupet, żeby ludzi tak oszukiwać, żeby patrzeć prosto w oczy i mówić, że jest dobrze, kiedy nasze państwo, nasza Ojczyzna jest okradana. To niesamowite ile jest obłudy w politykach. Pomyślałam sobie, że słowa, które wypowiedział jeden z polityków "od Sowy" w aferze podsłuchowej o tym, że "Państwo Polskie istnieje tylko teoretycznie" są jak najbardziej prawdziwe. Rzeczywiście po przeczytaniu "Niebezpiecznych związków..." jestem pewna, że tak jest. I tak czytając myślałam, że warto by pomyśleć o emigracji. Ale jak to zrobić kiedy tu mam wszystko, dom, znajomych, rodzinę, mąż ma warsztat samochodowy. To nie jest takie proste.


Książka jest według mnie godna polecenia, szczególnie zainteresowanym tym co dzieje się na polskiej scenie politycznej, ale też tym co im jest wszystko jedno. Mogę zapewnić, że każdemu oczy się otworzą i spojrzy na wiele spraw inaczej.


Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego - Książki

czwartek, 30 lipca 2015

Włochy z Edom.pl

Wakacje to urlop, a jak urlop to jakieś wymarzone, urokliwe miejsce, do którego będziemy z miłą chęcią wracać. Jestem marzycielką. Marzą mi się wyjazdy w różne części tego świata. Swego czasu jeździłam trochę po Polsce, więc postanowiłam zaplanować wakacje za granicą. Po rozmowach ze znajomymi, z bratem, który był we Włoszech wypadło właśnie na ten kraj. Ale jakoś trzeba zorganizować sobie pobyt, ponieważ w zamiarze był wyjazd autami. Jakoś przypadkiem w internecie trafiłam na stronę edom.pl i zaczęłam szukać. Namówiłam brata z rodziną na wyjazd, zawsze w 2 auta raźniej. Zaczęliśmy poszukiwania domu wakacyjnego na 8 osób, który będzie położony nad morzem pomiędzy Rzymem a Neapolem, ponieważ mieliśmy w zamiarze zwiedzić i jedno, i drugie miasto - wypadło na Terraccinę. Zaznaczam tylko, że o moich planach nie wiedział mój mąż, który ogólnie był przeciwny urlopom, wyjazdom itd. Stwierdziłam, że jak wszystko załatwię i opłacę, nie będzie już wyjścia i będzie musiał się zgodzić. Dlatego też o naszym wyjeździe dowiedział się w marcu (dom zarezerwowany mieliśmy na tydzień od końca czerwca). Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam na ich stronie. Ceny były tak korzystne, że chyba w Polsce nie miałabym szansy na dom w takiej cenie. Mieliśmy pewne obawy, ponieważ nie mieliśmy doświadczeń z tą stroną, nikt ze znajomych nigdy nie korzystał z tego typu stron. Zdecydowaliśmy się zabukować termin. Wpłaciliśmy zaliczkę i czekaliśmy. Czas leciał nieubłaganie, do wyjazdu coraz bliżej. Miesiąc przed wyjazdem otrzymaliśmy prośbę o wpłatę reszty pieniążków. W sumie ja (za 4 osoby- dwójka dorosłych i dwójka dzieci) zapłaciłam niecałe 1500 zł i brat też. Więc myślę, że cena całkiem, całkiem. Dwa tygodnie przed wyjazdem otrzymuje się na maila dokumenty podróży z pełnym adresem i danymi osoby wynajmującej. Zaznaczam, że korespondencja jest  w języku angielskim lub niemieckim, ponieważ biuro jest w Niemczech. Najbardziej przerażała mnie ta trasa- 2000 km w jedną stronę. Ale miałam nadzieję, że to co zastaniemy zrekompensuje nam ten trud. Nie myliłam się - mimo uciążliwości podczas drogi, kiedy nawigacja zaprowadziła nas na miejsce- nie mogliśmy wyjść z zachwytu. Dom identyczny jak na zdjęciach, pełne wyposażenie (nowe zaznaczam, a nie stare powyciągane z babcinej szafy). Dom usadowiony był na strzeżonej, zamkniętej ulicy, dodatkowo otrzymaliśmy klucze do elektrycznie zamykanej bramy wjazdowej. Na zewnątrz przed domem prysznic, żeby po przyjściu z nad morza było się można opłukać. Z naszego domu do morza mieliśmy jakieś 500 m, mieliśmy własną plażę, z parasolami, leżakami i stolikami. Okolica przepiękna. Morze dość ciepłe, jak na czerwiec, dzieciaki nie chciały wyjść z wody. Najbardziej zdziwiło nas, że na plaży stały wbite parasole, zostawione zabawki dzieci i nikt nie obawiał się, że ktoś ukradnie. My przywieźliśmy swoje parasole, dlatego już drugiego dnia zostawiliśmy je na plaży i tak stały aż do wyjazdu. Jeśli chodzi o jedzenie to przywieźliśmy swoje z Polski, żeby było taniej (poza tym kuchnia w pełni wyposażona, więc można było posiłki robić samemu). Byliśmy również na kolacji w pizzerii, jedzenie było przepyszne, ale problem był z dogadaniem się- nikt nie mówił w innym niż włoskim języku. W końcu kelnerzy posłuchali po jakiemu my ze sobą rozmawiamy i "wypchnęli" spośród siebie Rosjankę. Jakoś się dogadaliśmy, ale nie powiem-ręce bolały :) najedliśmy się do syta- zamówiliśmy 4 pizze, makarony, wino, piwo i cole dla dzieci. Zapłaciliśmy 50 euro+ mały napiwek dla Pani za przemiłą obsługę :) I tak, jak zaplanowaliśmy jeden dzień spędziliśmy w Rzymie, zwiedzając Watykan, koloseum, fontannę di Trevi, innego dnia wybraliśmy się na zakupy do Neapolu- w lipcu są super wyprzedaże- polecam :) Raj dla kobiet- wyprzedaże ciuchów, butów i torebek. Muszę przyznać, że urlop udał się jak nigdy wcześniej. Finansowo nie było źle, na 4 osoby podliczając wszystkie wydatki (jedzenie, opłaty lokalne, autostradę we Włoszech, paliwo, dom, wydatki tam na miejscu, kaucja 150 euro- na opłaty za gaz i prąd, ponad 100 euro właścicielka nam zwróciła) wydaliśmy niecałe 4 tysiące.


Edom.pl to porządna firma, godna polecenia :)


Nasz domek :)


włochy


I podwórko


włochy13


włochy15


U sąsiada cytryny


włochy14


i piękna, kolorowa roślinność


włochy17


nasza plaża i widoki


włochy5


włochy6


włochy7


włochy8


włochy9


włochy19


wieczorem na plaży


włochy11


włochy10


droga prowadząca nad morze


włochy1


Rzym Ołtarz Ojczyzny


włochy2


Rocca di Papa pod Rzymem


włochy16


Neapol-ulica szopek, nawet w lipcu można kupić Maradonę do szopki Bożonarodzeniowej :)


włochy3 włochy4


Neapolitańska uliczka


włochy18