niedziela, 19 listopada 2017

Diana- księżna ludzkich serc

Co można robić w taki wieczór? Dzieci, mąż już śpią a ja z lampką wina oglądam jakieś pierdoły w TV. Trafiam na program poświęcony księżnej Dianie. Wywiad rzeka. Sama Diana opowiada w tym programie o swoim życiu. Mówi dużo. O życiu, rodzinie, mężu-tym brzydalu księciu Karolu, o dzieciach, o bulimii, z którą zmagała się aż do tragicznej śmierci. Opowiada o romansie męża z Kamilą, o tym jak odważyła się z nią o tym porozmawiać. Bardzo dużo bólu w tej rozmowie. To straszne.


Każdy z nas patrzył na to z boku, każdy podziwiał, zazdrościł i myślał- życie w królestwie musi być strasznie fajne, ekscytujące, pełne wspaniałych podróży, spotkań z ciekawymi ludźmi. Z tego, co mówiła Diana jej życie było pełne bólu, rozterek, rozmyślań, płaczu. My widzieliśmy tylko i wyłącznie splendor, bogactwo, uśmiech przyklejony do twarzy Diany i Karola. Później okazało się, że to nie było szczere, że to praktycznie była fikcja.


Ile jest takich historii??? Pewnie całe mnóstwo. Jednak przy tej kolejny raz popłakałam się jak dziecko. Kiedy zobaczyłam mnóstwo kwiatów pod pałacem po Jej śmierci, kiedy kolejny raz pokazali Jej pogrzeb i dzieci idące za trumną ukochanej mamy. Przy trumnie koperta z napisem "Mummy". Nawet nie próbuję sobie wyobrazić co musiał czuć Wiliam czy Harry. Potrafili się zachować nawet w takiej sytuacji- książęce dzieci- tak wychowane! A co było w ich sercach?


Diana była cudowną, szczerą, piękną osobą. Taką ją zapamiętam na zawsze.

Święta, Święta .... już niedługo :)

Cieszy mnie ten właśnie okres, ten czas, kiedy jeszcze nie grudzień a już są reklamy, wszędzie oznaki zbliżających się świąt. Lubię to.


Święta mamy tylko kilka dni. W tym roku niefortunnie wypadają w weekend! Dlatego mnie cieszy ten czas przed świętami, kiedy wszędzie możemy oglądać padający śnieg, prezenty, rodzinną atmosferę. Uwielbiam właśnie te święta. Lubię piec pierniki, ubierać choinkę, robić z dziećmi ozdoby choinkowe. Kiedy ma się dzieci te wszystkie rzeczy, przygotowania nabierają innego wymiaru, mają inną moc.


W tym roku troszkę wcześniej, ale nie ma na co czekać- prezenty już są :) na niektóre jeszcze czekam. Dla dzieci, dla męża. To są te osoby, najważniejsze, którym chcę zrobić przyjemność. Jak co roku, w wigilijny poranek dzieciaki obudzą się wcześniej, zejdą na dół, pod choinką będą czekały prezenty od Gwiazdora :) Przybiegną do naszej sypialni, obudzą nas krzykiem, że są prezenty, że Gwiazdor już był. Uwielbiam to. I to rozpakowywanie. I ten zachwyt :) Uwielbiam tą dziecięcą radość, taką szczerą :) Co roku staram się też pakować prezenty w papier, nie w torby, bo rozrywanie papieru jest niesamowite, widzę w tych małych dziecięcych oczkach tą ciekawość, co tam może być :) I to "Mamo zobacz, to jest to o czym marzyłem/marzyłam" :) No ale Gwiazdor wszystko wie, bo ma kamery w lampach i cały rok obserwuje czy są grzeczni :) Ech...


Święta tuż tuż... Kewin...śnieg...reklamy...dzwoneczki...saneczki...Mikołajki... i George Michael - jeszcze nie słyszałam! Nie może być!


A Wy??? Macie już prezenty? Jest już późno, więc radzę już zamawiać, kupować, bo później będzie już tylko gorzej :)


Znalezione obrazy dla zapytania święta bożego narodzenia 2017

poniedziałek, 13 listopada 2017

Postanowienia... chęć zmiany... co z tego będzie??

Według mnie najlepszy czas na postanowienia czy wprowadzanie jakichkolwiek zmian jest początek roku. Wchodzi się wówczas w nowy czas, przynajmniej ja dostaję kopa i motywacji do zmian. Tym razem jest jeszcze trochę czasu do końca roku, a ja już zaczynam robić postanowienia.


Może to efekt zbyt dużej ilości wolnego czasu. Szkoda, że jest to spowodowane chorobą, ale mam nadzieję, że uda mi się szybko z tego wyjść i będę mogła wrócić do normalnego życia. Nie, to nie jest poważna choroba- przynajmniej na razie nic mi o tym nie wiadomo. Póki co u mnie w domu panuje "jelitówka". Niko dziś wrócił do szkoły, Pola niestety po tygodniu ma kolejną porcję rewolucji. Tydzień temu były wymioty, teraz rozwolnienie. Ogólnie masakra. Nie lubię jak dzieci chorują. Wczoraj nie wytrzymałam i się popłakałam- ile można słuchać krzyków dziecka i płaczu, bo ją boli, bo nie może zrobić siku, ani kupy... totalna bezsilność! Do tego mnie boli cały czas żołądek, nie mam żadnych rewolucji, tylko ten cholerny ból. Do tego coś na wzór skrętu kiszek. Nie wiem czy to jakaś odmiana jelitówki- może ten cholerny wirus u mnie objawił się w ten właśnie sposób? Dziś wizyta u lekarza- ja i Pola. Moja pani doktor patrzyła na mnie takim wzrokiem, że nie musiała nic mówić- wiedziałam, że myśli tylko o tym, że przyszłam po L4. Ach ta nasza służba zdrowia. Porozmawiałam z nią i powiedziałam co mi się dzieje, co mi dolega już kilka ładnych lat- dostałam skierowanie na badania, między innymi na gastroskopię- tego zawsze się bałam i zwlekałam. Teraz stwierdziłam, że już czas się przebadać i zobaczyć co mi dolega. Ile może boleć żołądek? Kilka lat? To przesada. I to jedno z moich postanowień- zrobić badania- wszystkie, które przekładałam od lat. Przebadać siebie i dzieci. Nikodem musi mieć wizytę u alergologa. Polę też często boli brzuszek, więc może to jakaś alergia? Muszę poświęcić czas i wyjaśnić to wszystko. W końcu zdrowie jest najważniejsze!


Kolejne postanowienie to nauka języka/języków. Na razie zaczynam od powrotu do nauki niemieckiego. Zapisałam się do Leader School. Lekcje odbywają się raz w tygodniu, ale od razu dwie jednostki lekcyjne. Uczy mnie świetna dziewczyna, bardzo pozytywna, sympatyczna, świetnie przekazująca wiedzę. Praktycznie cały czas mówimy. Wzięłam lekcje w grupach, ale tak naprawdę co to za grupa - 3 osoby! Z czego jedna co jakiś odpada. To tak, jakbym miała indywidualne lekcje. Jestem bardzo zadowolona i polecam wszystkim, którzy chcą rozpocząć naukę języka obcego. Myślę, żeby jeszcze zacząć naukę angielskiego, ale niestety nie mam możliwości wygospodarowania jeszcze dwóch godzin po południu na lekcje. Mam dom, dzieci, ich dodatkowe zajęcia. Ale ja coś wykombinuję :)


Co może być kolejnym postanowieniem? To już się robi nudne- oczywiście, że dieta :) i redukcja wagi o jakieś 10 kg :) Wiem, że jak coś sobie postanowię, to tak będzie, więc pewnie i tym razem się uda. Usłyszałam wczoraj, że ten mój ból może być spowodowany glutenem! Tego nie brałam pod uwagę, ale chyba zacznę. Muszę zrobić testy i zobaczyć czy rzeczywiście. Jeśli okaże się, że nie mogę jeść glutenu, wówczas trzeba będzie coś z tym zrobić i zacząć inaczej jeść. W tej chwili nie ma problemu z produktami bezglutenowymi, z przepisami na świetne dania bez glutenu. Boję się jednak, że otaczający mnie świat nie będzie potrafił się do mnie dopasować. Wiecie jak to jest "no zjedz to, przecież od jednego kęsa od razu nie umrzesz". Zawsze tak jest- masz dietę i wokół pełno życzliwych, którzy częstują cię pączkami, rogalikami, pysznym domowym ciastem :) Wczoraj poczytałam trochę o glutenie, jakie dolegliwości wywołuje i większość ja właśnie mam. Zobaczymy.


Jakie może być kolejne postanowienie?? Tak, tak... powrót do ćwiczeń, jakiegokolwiek ruchu. Powrót, bo ostatnio się mocno opuściłam. Jak już pisałam we wcześniejszych wpisach uwielbiam ćwiczyć z Ewą Chodakowską- mam 8 płyt z Jej ćwiczeniami. Lubię jak mnie motywuje podczas ćwiczeń. Wiem, że niektórych wkurza Jej głos, Jej "twoje ciało może więcej niż podpowiada ci umysł". Ale na mnie to działa jak kopniak. Lubię ją, chciałabym uczestniczyć w Jej warsztatach, tygodniu metamorfozy. Na razie patrzę sobie na stronie bebio.pl jakie mają oferty, ale kto wie... może kiedyś się wybiorę na taki tydzień :) Do tych ćwiczeń z Ewą chciałabym ruszyć wreszcie orbitrek, bo ostatnio poszedł w kąt. Jeszcze nie robi jako wieszak i zgodnie z tym, co sobie kiedyś postanowiłam nigdy nie będzie robił :) choć tyle :)


Podróże to kolejne postanowienie do spełnienia. Co tym razem? Grecka wyspa całą rodzinką? Nowy Jork z mężem? Trzeba zacząć oszczędzać! Po pierwsze kupić skarbonkę. Po drugie rozplanować dobrze wydatki, resztę kasy z zakupów odkładać. Starać się szukać jak najwięcej oszczędności. Może sprzedać kilka rzeczy. Coś wymyślę. Jak to ja mam w zwyczaju :) Czas opracować plan na przyszły rok- swoim zwyczajem oszczędzanie zaczynam już w tym roku :) Kalendarz na przyszły rok już kupiłam- Ewa Chodakowska będzie mi towarzyszyć każdego dnia :)


Mam też marzenia i postanowienia dotyczące remontu domu. Niestety po dwóch kotach i nieudolnej ekipie remontowej, po 7 latach mieszkania dom wygląda jakby z 20 lat nie było remontu. Nowe łóżka dla dzieci mam już wybrane, tylko jechać i przywieźć. Chciałabym dzieciom uporządkować ich pokoje, żeby wszystko miało wreszcie ręce i nogi. Najlepiej byłoby zgłosić się do programu Doroty Szelągowskiej i wtedy Ona zajęłaby się wszystkim. Z pewnością wymyśliłaby coś fajnego, praktycznego i niesamowitego. Hmmm... a może to jest myśl! Pomyślimy, pomyślimy :)


Marzy mi się powrót do szkoły! Pomyślicie- ogłupiała na stare lata :) ale mi się marzy! Powstaje coraz więcej fajnych kierunków, staram się co jakiś czas zaglądać na strony poznańskich uczelni i sprawdzać jakie nowości się pojawiają. Czy to będzie przyszły rok? Zobaczymy :)


No i oczywiście znaleźć książki i czas na nie :) Uwielbiam czytać, książki mnie uspokajają, i ten niesamowity zapach.


Kiedy obrócę się za siebie na chwilę i spojrzę na 2017 rok, to naprawdę dużo udało mi się w tym roku zrobić, spełnić, osiągnąć. Oczywiście najważniejszym osiągnięciem i spełnieniem jest podróż do Nowego Jorku :) ale oprócz tego było też kilka innych rzeczy. Moje dzieci mają dodatkowe zajęcia- Niko piłkę nożną, Pola balet. Ja mam niemiecki. Doposażyłam salon :) Wyprawiliśmy Nikodemowi komunię. Nadal jestem szczęśliwą mamą, żoną :) życzę sobie nadal tak dobrego życia :)


Wszystkim życzę dobrego życia i spełniania swoich marzeń :)

sobota, 11 listopada 2017

"Jestem świetna, mam swoje zdanie i innych gdzieś"

Nie, nie, to nie moje myśli ani słowa- dlatego użyłam cudzysłowia. Przeglądając Facebooka bardzo często- za często!- czytam wpisy moich znajomych. Czytam i nie mogę uwierzyć. Z jednej strony to śmieszne, a z drugiej smutne. Już dawno nie widziałam takiej obłudy, takiego zakłamania. Najlepsze jest to, że na FB wstawia jeden z drugim czy jedna z drugą, że jest szczera, nie boi się powiedzieć innym co o nich myśli, że ogólnie ma wszystko gdzieś, a już na pewno to, co myślą o nich inni. A tak naprawdę powiesz takiemu jedno słowo i jest mega burza. Dziś każdy pokazuje jak to ma piękny dom, świetnego męża/żonę, jak to się wszyscy kochają, jakich to nie mają wakacji. Fajnie, ale do pewnego momentu. Do momentu, dopóki to prawda.


Szczerze powiem, że zaczyna drażnić mnie pokazywanie dziwnych emocji, pokazywanie wszystkiego. Drażni mnie kiedy znajomi udostępniają memy o tym, jak nie lubią fałszywości i jak to unikają tego typu sytuacji i ludzi, którzy są fałszywi. A tu w realu spotykam się z niebywałą fałszywością tychże osób. O co chodzi? Co to oznacza?


Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem idealna, że taka fajna i tak w ogóle to anioł, nie. Zdarza mi się zagryzać zęby, szczególnie gdy słyszę głupoty z ust innych, gdy słyszę jazgot zamiast słów. Wielokrotnie mi się zdarzyło. Nie lubię kiedy ktoś pluje jadem. Wiem jak to wygląda, bo kiedyś sama taka byłam. Teraz muszę przyznać, że wolę wiele rzeczy przemilczeć niż powiedzieć dwa słowa za dużo. Życie nauczyło mnie, żeby swoje myśli, odczucia raczej zachowywać dla siebie. Boję się opowiadać o moich prawdziwych odczuciach, bo z doświadczenia wiem, że może to się obrócić przeciwko mnie. Mam kilka osób, z którymi mogę porozmawiać, którym mogę pewne rzeczy powiedzieć, ale nie wszystko!


Zawsze zastanawia mnie to, że takie osoby- dla mnie i według mnie- obłudne, fałszywe, odpychające, mają pełno przyjaciół! Nie znajomych, koleżanek, kolegów- tylko przyjaciół! Co ciekawe Ci przyjaciele w rozmowie potrafią opowiadać takie rzeczy o nieobecnej z nami przyjaciółce czy przyjacielu, że od razu zapala mi się czerwona lampka i słyszę głos "uciekaj". Bo o czym to świadczy? O tym, że wystarczy, że znikniesz za rogiem a ta sama osoba zacznie mówić tak o tobie. Unikam takich osób. Staram się omijać szerokim łukiem. Niestety w swoim otoczeniu miałam za dużo takich osób i w zasadzie pozbyłam się ich wszystkich.


Uwielbiam ludzi z pasją. Ludzi, którzy z przejęciem opowiadają o swoich przygodach, swoim hobby, o tym, co lubią robić. Lubię ludzi, którzy mają zainteresowania i robią coś fajnego. Lubię słuchać, czytać, chłonąć każde mądre słowo.


Kiedy mi wróci wiara w ludzi??? Obawiam się, że nigdy.

"Listy do M. 3" kolejna dawka świąt :)

Wczorajszy wieczór spędziliśmy z mężem w małym kameralnym kinie. Trochę niewygodnie, trochę zimno, ale klimat był. Nie chodzę do kina, bo jakoś nie porywają mnie filmy, które w tej chwili powstają. Czy "Listy do M.3" mnie porwały?? Niestety nie. Ale od razu chciałabym powiedzieć, że ta część na pewno jest lepsza od drugiej. Tam było dużo chaosu, za dużo historii i rzeczywiście za dużo się działo.


Część trzecia "Listów do M" jest śmieszna, smutna, sensacyjna, ale przewidywalna. Praktycznie każdy wątek można było z łatwością przewidzieć. To, jak zakończą się dane historie, co wyjdzie z danej sytuacji było do przewidzenia. Jest kilka postaci, tych kluczowych, z poprzednich części, ale większość jest nowa. I fajnie. Wprowadzili dużo nowych wątków, nowej energii.


Dużo śmiesznych sytuacji i scen było w wątku Szczepana i Kariny- oni zrobili ten film. To oni spowodowali, że można było się uśmiać. Karina, która nie czuje się dobrze z tym, że została babcią. Nie chce przyznać przed sobą, ani przed światem, że ma tyle lat a nie mniej. Kobieta, która chce zacząć żyć, która chce zrobić coś szalonego, żeby oddalić od siebie myśli o byciu babcią. Szczepan to w tej części wesoły dziadek, opiekujący się wnuczkiem, robiący głupie miny, zachowujący się w irracjonalny sposób, żeby tylko rozśmieszyć szkraba. Nie ma ochoty na szaleństwa Kariny. Ale pewnego dnia pali skręta i wtedy się zaczyna. Adamczyk zagrał to świetnie. Na samym końcu mamy taki zwrot akcji, że już czekam na kolejną część i wierzę, że będę mogła obejrzeć ich dalsze losy.


Trochę śmiesznych scen miał Karolak, ale w tej części przeważyły sceny wzruszające. Jedna scena, kiedy Melchior wchodzi do salonu fryzjerskiego Jolka i zostaje przykuty do fotela, jest świetna i można się uśmiać. Reszta scen to poszukiwanie syna i odnalezienie taty. Wzruszające sceny.


Wątek Małgorzaty i Wojciecha niestety został rozwiązany bardzo smutno. Małgorzaty już nie ma. Wojciech spędza bardzo dużo czasu na cmentarzu, ciężko mu żyć bez swojej ukochanej. Bardzo smutne i wzruszające sceny. Jednak i ten wątek ma fajne, świąteczne zakończenie.


Jest jeszcze wątek Borysa Szyca i Magdaleny Różdżki- fajna historia. Trochę melodramatu, trochę komedii. Karolina i Gibon - czy z tego będzie coś więcej? Zaczyna się nieźle, On wyznaje Jej miłość na antenie radiowej. Ona zaskoczona i lekko zakłopotana. Marząca o prawdziwej miłości, ale nie wierząca, że to może być to. Ich wątek ma różne odsłony, ale magia świąt jak zwykle działa.


I jeszcze jeden wątek- On bogaty dyrektor romansujący z sekretarką, Ona - jego partnerka, podporządkowana mu od wielu lat. Marząca w głębi o prawdziwej miłości i normalnym facecie, który nie będzie jej układał życia. Żyjąca w bogactwie, dostatku, mająca na pierwszy rzut oka dobre życie. Los stawia na jej drodze Rafała, społecznika, weterynarza, który walczy o lepsze życie dla bezdomnych psów. Co z tego wyjdzie?


Warto pójść do kina i obejrzeć. Warto samemu przekonać się co się wydarzy. Jedno jest pewne- wszędzie czuć magię świąt. W "Listach..." obecna jest miłość i wybaczenie. Jesteście ciekawi? Zapraszam do kin :) Ja osobiście polecam :) Wypoczęłam, odprężyłam się i spędziłam cudowny czas :)


Znalezione obrazy dla zapytania listy do m3