niedziela, 11 września 2016

Szklarska Poręba... drugi dom??? :)

NA PEWNO MIEJSCE, W KTÓRYM CZUJĘ SIĘ CUDOWNIE :)


Zloty motocyklowe w Szklarskiej Porębie były niegdyś najbardziej wyczekiwane w ciągu roku. Jechało się maluchem albo Junakiem- były różne wynalazki. Jak już z oddali wyłaniały się choćby najmniejsze pagórki nasza radość nie miała granic. W Szklarskiej kilka tysięcy motocykli, kilka tysięcy zlotowiczów. Początek sierpnia to były tłumy ludzi, ale wspominam to z ogromnym sentymentem. Zastanawiałam się ostatnio gdzie jest takie miejsce, w którym dobrze się czuję, takie moje. Teraz już wiem. To Szklarska Poręba! Dlaczego zajęło mi to tyle lat? Hmmm...Bo nigdy się nad tym nie zastanawiałam.


W ostatni weekend wakacji dzięki mojemu bratu i bratowej zdecydowaliśmy się wyjechać do znajomych na kwaterę. Jechałam z duszą na ramieniu- jak to będzie, tyle lat się nie widzieliśmy, a jak się widzieliśmy to na zlocie, a tu normalne życie. Było troszkę obaw, ale już od pierwszej chwili było cudownie. Jola i Tomek to wspaniali ludzie. Fajnie było się z nimi spotkać, pogadać, posiedzieć przy ognisku, wypić piwko. Ich dom to mój dom marzeń. Wszędzie drewno, cegła, stare graty, które bardzo pasują do całego domu i do właścicieli. Widać pasję, serce i ciepło domowego ogniska. Jola, świetna dziewczyna, która jest świetną żoną, mamą i kumpelą. Tomek- wieczny dzieciak, pozytywnie zakręcony.


Nasze dzieci w podobnym wieku, więc dogadywały się bez problemu. Niko nawet udawał ból nogi, żeby nie musiał z nami na Kamieńczyk iść, tylko mógł z Michałem w domu zostać. Ale to dobrze, może z tego jakaś fajna przyjaźń na przyszłość będzie. Dom ich na górze, z której rozciąga się widok na przepiękne góry. Można godzinami siedzieć i patrzeć, kawkę pić, jakieś dobre ciacho zajadać. Ach marzenie moje!


Przeszliśmy sobie główną ulicą w Szklarskiej. Wszystko wokół wygląda tak samo, jak kiedyś. Sklepy, restauracje, kawiarnie, każdy kamień. Zjedliśmy deser w naszej ulubionej kafejce, byliśmy na pizzy w naszej ulubionej pizzerii. Wszystko tak samo, nic się nie zmieniło. Nie muszę mieć zagranicznych wakacji, choć pewnie nie zrezygnuję z odwiedzania coraz to nowych miejsc, ale to miejsce to dom, w którym mogę dobrze zjeść, pobyć wśród fajnych ludzi, pooglądać piękne widoki.


Moje dzieci patrzą, słuchają naszych opowieści, jak to tata z mamą byli na zlocie w dziewięćdziesiątym którymś- trudno im to sobie wyobrazić. Mam taką cichą nadzieję, że moje dzieci będą dużo podróżować, zwiedzać, odwiedzać różne, piękne miejsca. Ale chciałabym, żeby mieli też swoje miejsce na ziemi, gdzie będzie im dobrze, gdzie zawsze będą wracać z sentymentem. Tego sobie i im życzę.


Polecam gorąco :)