piątek, 30 marca 2018

Wesołych Świąt

Już są Święta. 
Dziś wielki piątek, jutro sobota i święconka. Pójdziemy jak co roku z koszyczkami, ja, moja mama i bratowa oraz dzieciaki. Koszyczki pełne pysznego jedzenia. 

Po święceniu pójdziemy do mamy na kawę. 
Potem z dzieciakami przejedziemy się na cmentarz do babci i wuja, zapalić znicze.

Niedziela i Wielkanoc. Wspólne śniadanie całej naszej czwórki. Spokojny dzień, spędzony rodzinnie. Ciekawe jaka będzie pogoda i czy będzie można wyjść na spacer. 

Później poniedziałek- śmigus dyngus. Teraz to takie pokropienie się lekko wodą od rana, a kiedyś? Jak sobie przypomnę jak to wyglądało jak byłam mała- koniec świata. Chłopaki biegali pod blokiem z wiadrami z wodą, polewali się nawzajem. Wrzucali dziewczyny do wanien wypełnionych wodą, które były w pralni w piwnicy bloku. Strach było wychodzić z domu.

A ja chciałam Wam złożyć życzenia- Wesołych Świąt, spędzonych w gronie rodziny, pełnych brzuchów i hepatil w domowej apteczce.



środa, 28 marca 2018

Przesilenie wiosenne!

Nic mi się nie chce!
Pewnie nie jestem jedyna i większość tak ma w tym czasie.
Jestem cały czas zmęczona, śpiąca.
Mimo, że biorę suplementy, staram się dobrze odżywiać, to niestety samopoczucie takie sobie.
O ćwiczeniach nie ma mowy. 

Wczoraj siedziałam na kanapie i tak sobie pomyślałam, że zaraz wstanę, odpalę płytę Ewy Ch. i wezmę się za ćwiczenia. Wizualizację zrobiłam, kompa włączyłam, weszłam na FB i na tym zakończyła się moja przygoda z ćwiczeniami!

Mam plan na najbliższe trzy miesiąca, oczywiście z perspektywą, że to już zostanie ze mną na zawsze. Chodzi o ćwiczenia i dietę, ale życie jak zwykle zweryfikuje moje plany. 

Na chwilę obecną nie jestem w formie, nic mi się nie chce. Mam wszystkiego dość. Nie ogarniam wielu rzeczy. Zapisuję informacje w kilku miejscach, żeby nie zapomnieć, żeby pamiętać a i tak dużo rzeczy wylatuje mi z pamięci. 

Trzeba wziąć się w garść. Powoli robi się ciepło. Idą święta. Niebawem piękna wiosna i to mobilizuje mnie do zmian. 
Ale tak mi się nie chce- wkurza mnie to! Nie lubię siebie w takim wydaniu!


sobota, 17 marca 2018

Pyszne makarony

Sobota.
Obiad.
Odwieczny problem - co by tu zrobić tym moim głodomorom!
Jakieś tam pomysły mam.
Najlepszy jest makaron. Szybki, prosty i przepyszny.

Dzieciaki lubią spagetti.
Robię po swojemu. Jakoś przejadły mi się już sosy ze słoików. Tyle się słyszy o tym, że wszystko jest niezdrowe, że postanowiłam sama robić sosy do makaronu dla dzieciaków. 
Do takiego sosu potrzebne będzie mięso mielone (pół kilo), do tego słoik marchewki z groszkiem, 2 puszki pomidorów krojonych, trochę świeżej papryki, cebuli czerwonej i przyprawy.
Po usmażeniu mięsa dodaję pokrojoną cebulę, paprykę, dorzucam marchew z groszkiem i pomidory. Zostawiam jakieś pół godziny na ogniu i gotowe. Do tego ugotowany makaron spagetti.
Ależ to pyszne, dzieciaki się zajadają.





A co z  mężem??? 
Lubi makaron, który zaczęłam robić stosunkowo niedawno. Jest pyszny.
Potrzebny jest boczek, paczka świeżego szpinaku, pomidory suszone, cebula czerwona.
Podsmażam boczek, dodaję pokrojoną cebulę i pomidory, do tego dodaję umyty szpinak. Posypuję przyprawą - ziołami toskańskimi. Jak już wszystko się dobrze podsmaży gotuję makaron tagliatelle i dodaję do sosu. Smacznego 😀


piątek, 16 marca 2018

Sam na sam

Wieczór...
Siedzę sama.
Czytam mój "Coaching".
Myślę o tym, co chcę osiągnąć. Co chcę zrobić. Jak to zrobić.

Spoglądam na zapaloną świecę, uspokajaja mnie.

Wsłuchuję się w cudowną Hatha Yogę- ta muzyka sprawia, że czuję się odprężona, wolna od złych myśli, złego samopoczucia.

Jak dobrze... 


czwartek, 15 marca 2018

"Bridget Jones 3" komedia dobra na chorobę i nudę

Ostatnie dni to dla mnie czas choroby, kaszlu, temperatury, odleżyn, nudy.
Ja, moja mama, Niko! 
Ominęło mnie spotkanie z moimi dziewczynami - Anią, Agą i Marzenką w Don Giovanni! A tak się cieszyłam- pierwsze od niepamiętnych czasów w czwórkę! Zawsze jest albo Aga, albo Marzenka, w zależności która przyjedzie do Polski. 
Ominęły mnie urodzinki Poli w Tęczowej Krainie. Chciałam tam być. Był z Nią tata, ale to ja wszystko załatwiałam i ja chciałam z Nią to przeżywać.
 
Mój mąż zaskoczył mnie niesamowicie- sam obsłużył zmywarkę i to nie raz! Pozmywał, bo ja nie ruszałam się z miejsca, czyli z kanapy, gdzie leżałam opatulona kocem, z ciepłą herbatą z malinami, miodem i cytryną. Wspomnę tylko, że ciepłą herbatkę miałam kilka razy dziennie robioną przez mężusia, który przychodził do domu od czasu do czasu zobaczyć czy żyjemy.

Leżąc nie mam nawet ochoty na czytanie. Książka o Trumpie leży odłogiem i wszystko, co mogłabym w tym czasie ogarnąć. Ale damy jeszcze radę. Już powoli zaczynam. Ile można oglądać telewizję? Ile można ładować w siebie te bzdury? Ukryta prawda, trudne sprawy, szkoły, szpital, korona królów, koło fortuny- to jest jakaś masakra!!!! Dobra, mogę jeszcze oglądać całą serię "Przyjaciół" i różne inne obce produkcje. Ale ja już nie mogę. 

I przypomniało mi się, że jest jeszcze jedna płyta w domu, której nie obejrzałam- trzecia część "Bridget Jones". I tak nie mam niczego innego do roboty, więc włączyłam. Sama Bidget już dość mocno posunięta, choć odchudzona to nienaturalna twarz wygląda dość dziwnie. Teksty te same, co w poprzednich częściach, ci sami znajomi, to samo mieszkanie. Muszę powiedzieć, że film jest świetny. Bardzo mi się podobał. 

Bridget nadal jest panną, z różnymi pomysłami. W prywatnym życiu nic się nie zmieniło, w zawodowym i owszem, jest producentką telewizyjną. Idzie jej całkiem nieźle. W swoje 43 urodziny wyjeżdża z koleżanką z pracy na festiwal. Tam poznaje przystojniaka. W dalszej części filmu oczywiście pojawia się nudny, jak w poprzednich częściach, Mark Darcy. Jak to z Bidget bywa, wplątuje się w dwie relacje- zachodzi w ciąże i nie wie kto jest ojcem. Od tego momentu zaczynają się naprawdę świetne sceny. Uśmiałam się do łez. Takie komedie romantyczne mogę oglądać! 
Polecam 
 

poniedziałek, 12 marca 2018

Grypa dopadła i mnie

Mój syn rozłożony- jeden tydzień w domu, bez antybiotyku, bo to pseudogrypa- leczony nurofenem, pyralginą! Temperatura nie odpuszczała cały tydzień, więc w piątek znowu do lekarza. Tym razem antybiotyk i kolejny tydzień w domu. 
Moja mama rozłożona- leży i dosłownie umiera. Czuje się fatalnie. Nie je, bierze antybiotyk, wymiotuje, wszystko ją boli, mdleje! Coś strasznego.

Ja wczoraj pojechałam z Polcią do mojej bratowej na imieniny. Czułam się wspaniale. Tylko trochę gardło mnie bolało. Po powrocie do domu zrobiło mi się zimno, po chwili pod kocem czułam, że rośnie mi temperatura. Zaczęły boleć mnie kości, gałki oczne, wszystko. W gardle czułam rozrywanie, za każdym kaszlnięciem jakby noże wkuwały mi się i rozrywały przełyk. Noc była tragiczna- spałam (albo raczej czuwałam) na siedząco- nie mogłam się położyć, bo przełyk bolał i czułam, jakby ktoś siedział mi na klatce piersiowej.

Poinformowałam kolegów z pracy, że nie przyjdę. Pewnie nie byli zadowoleni, ale mam nadzieję, że rozumieją. 

Dziś pojechałam na 8.20 do przychodni a tam pełno ludzi, wszyscy na 8.20! Dodatkowo komputer pani doktor się zepsuł i nie mogła przyjmować pacjentów. Czekałam dość długo, ale wreszcie weszłam. Diagnoza-grypa. Ale bez antybiotyku! Mam nadzieję, że gardło mi przejdzie i temperatura, bo już mam dość.Zwolnienie na cały tydzień, a tu tyle rzeczy do ogarnięcia. Masakra. 


niedziela, 11 marca 2018

"Ożeniłem się z przyjacielem"

Czy wiecie co to za cytat? Skąd pochodzi? Jaki to film?
Wczoraj po raz kolejny oglądałam film "Walentynki", który uwielbiam. Obsada najlepsza, piękne kobiety- Jessica Alba, Jessica Biel, fajni panowie- Ashton Kutcher, Bradley Cooper, kilka miłosnych historii.

Tyle razy oglądałam ten film i nie pamiętam tego cytatu! Dopiero wczoraj, w scenie kiedy Ashton Kutcher pyta przyjaciela, jak udało mu się tyle lat utrzymać związek ze swoją żoną, ten odpowiada mu, że poślubił przyjaciela. Aż mnie ciarki przeszły. To prawda! To sekret udanego związku.
To tajemnica mojego udanego małżeństwa. Spojrzałam na męża, który tylko kiwnął głową, żeby potwierdzić słowa usłyszane z telewizora. 

To dlatego się dogadujemy, to dlatego możemy pogadać o wszystkim. Są oczywiście wady- moje, Jego, które doprowadzają nas do szewskiej pasji, ale chyba zawsze można się dogadać i dojść do kompromisu. Wystarczy chcieć.

Ostatnio przez mój słabszy czas trochę się pokomplikowało, ale szybko wyjaśniliśmy sobie nieporozumienie i teraz jest już dobrze. I takie chwile muszą być, i takie są potrzebne. Wiem, że musimy oboje walczyć o nasz związek, musimy dawać z siebie każdego dnia wszystko co możemy. Modlę się każdego dnia, żeby tak było zawsze, żeby to się nie skończyło. Póki co warto! 💋💕




Dzień mężczyzny

Wczoraj był dzień mężczyzny! Serio?
Wieczorem spojrzałam na FB i widzę pełno życzeń dla facetów, wszystkie kobiety odwdzięczają się mężczyznom za moc życzeń 8 marca.
A ja taka nieświadoma! Nawet nie pomyślałam, nawet nie wiedziałam! 
Kiedy mój mąż o 18.00 przyszedł z pracy powiedziałam do Niego "Wszystkiego najlepszego", spojrzał na mnie dziwnie- poinformowałam Go więc, że to dzień mężczyzny! Zrobił dziwną minę i na tym zakończyliśmy temat.
Kurcze czy coś mnie ominęło? Kiedy ten dzień został ustalony dniem mężczyzny? Naprawdę nie wiedziałam!
Na szczęście mam fajnego faceta. 
Może i nie miałam prezentu, ale wieczorem w łóżku dałam mężowi najlepszy prezent, jaki mógł sobie wyobrazić 💋💝 
Wszystkim Panom zatem życzę najlepszych kobiet, trunków, samochodów i dużo dobrego seksu 💋

piątek, 9 marca 2018

Dzień Kobiet

Wczoraj był Dzień Kobiet 😗
Wszystkim kobietom chciałam złożyć- choć spóźnione, ale szczere- życzenia, przede wszystkim spełnienia marzeń, realizacji planów. Życzę, żeby każda była spełniona jako kobieta, matka, żona, kochanka, singielka. Dużo uśmiechu, radości, dobrego seksu i mega zabawy. 
Wszystkiego co najlepsze,w końcu my kobiety zasługujemy na to  💋😀


P.S. Co prawda uwielbiam kwiaty, ale mój mąż wie lepiej co mi sprawi przyjemność i kupił mi wino 😁 Jak On mnie dobrze zna 👍👌

środa, 7 marca 2018

"Kobiety mafii" Patryka Vegi

Wczorajszy wieczór spędziłam w kinie oglądając "Kobiety mafii" Patryka Vegi.

Bilet kupiłam już dwa tygodnie temu i od tego czasu słyszałam same złe opinie na temat filmu. Znajomi, którzy już byli w kinie i widzieli film opowiadali, że jest tak słaby, że chcieli wyjść. Byłam zła, że znowu będę siedzieć i się nudzić i wyjdę wkurzona, że straciłam czas.
Jakież było moje zaskoczenie! Stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, że film bardzo mi się podobał. Nie widziałam "Pitbulla" i jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tego typu filmów, ale po "Kobietach mafii" zastanawiam się czy nie obejrzeć.

Film pokazuje życie kobiet, które w różny sposób uwikłane są w mafię i ich interesy. Na temat mafii trochę czytałam, słyszałam i trochę wiem, ale na niektórych scenach zamykałam oczy, bo nie mogłam patrzeć na to, co tam się działo. Dużo scen seksu, golizny, przekleństw, gangsterki. 

Muszę stwierdzić, że Vega świetnie oddał realia mafijnego życia. Jedyna osoba, która mi nie pasuje to Boguś Linda, no nie mogę! Linda kojarzy mi się z "Psami" i to już się nie zmieni. Jako boss mafii nie bardzo mi tam pasował, jakiś taki sztywny. Ale już rola Olgi Bołądź czy Agnieszki Dygant to już co innego. Dziewczyny zagrały rewelacyjnie. Olga Bołądź jako policjantka, poświęcająca się dla służby, a Agnieszka Dygant jako niania, która dzięki swojemu sprytowi wkręca się w szeregi mafii i zaczyna dla nich pracować. Fajnie zagrała też Katarzyna Warnke. Jej rola była specyficzna- głupia blondynka, żona jednego z mafiosów. 

Było kilka momentów, w których słyszalny był rechot na sali. Dużo scen drastycznych, w których odwracałam głowę, zamykałam oczy i nie chciałam na to patrzeć, chociaż momentami z ciekawości patrzyłam. Nie nudziłam się, wręcz przeciwnie. Cały czas coś się działo. Były zaskakujące zwroty akcji. Ja film polecam i żałuję, że mój mąż nie mógł ze mną iść, bo z pewnością by mu się spodobał. 


poniedziałek, 5 marca 2018

Bagaż życiowych doświadczeń

Każdy z nas ma swoje życie. Każdy sam przeżywa pewne rzeczy, sytuacje. Każdy próbuje radzić sobie z problemami na swój sposób. Jedni mają wspaniałą rodzinę, kochających rodziców, fantastyczne rodzeństwo, cudowne dzieciństwo. Inni patologiczną rodzinę, rodziców, którzy biją, krzyczą, karzą za najmniejsze przewinienia. Są osoby, które w dzieciństwie przeżywają traumę, która ma swoje odzwierciedlenie w późniejszym życiu. 

Nasze życie jest ciągiem zdarzeń, dlatego każde wydarzenie w naszym życiu, każda sytuacja ma ogromny wpływ na całe nasze późniejsze życie. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy jak ważne jest dzieciństwo, relacje tworzone już wtedy. W dzieciństwie zostają nam wpojone najważniejsze wartości, tworzy się więzi, pokazuje się świat. Dziecko uczy się jacy są ludzie, czego można spodziewać się po najbliższych. Obserwując zachowania nas dorosłych dziecko przyjmuje, że tak jest i tak należy postępować. Nieświadomie możemy wyrządzić dziecku wielką krzywdę.

Te tematy są mi bliskie. Przede wszystkim dlatego, że mam pewne doświadczenia z dzieciństwa i przemyślenia, poza tym mam dzieci i sama wiem jak bardzo trzeba uważać. Dzieci są jak gąbki. Słowa wypowiedziane ot tak przez dorosłego zostają zapamiętane i nawet po dłuższym czasie mogą zostać nam przypomniane przez szkraba. Należy bardzo uważać, dziecko niby nie słucha, ale ma tak podzielną uwagę, że nawet z drugiego pokoju odpowie 😀 Ogromne znaczenie ma to w jaki sposób zwracamy się do dziecka, co mówimy, czy straszymy, czy kochamy, przytulamy. 

Staram się codziennie mówić moim dzieciakom, że je kocham. Często się przytulamy. Rano i wieczorem dajemy sobie buziaki. Niko, mimo, że ma 10 lat nie ma problemu z przywitaniem się ze mną buziakiem, nawet przy kolegach. To jest fajne uczucie. Chciałabym jeszcze otworzyć się na trudne tematy, ale pracuję nad tym. Trochę jest z tym problem, bo nie bardzo wiem jak o pewnych rzeczach mówić, jak pewne rzeczy nazywać. Mam nadzieję, że moje dzieci będą do mnie przychodzić po radę, że będą dzielić się radościami i smutkami. To dla mnie ogromnie ważne.

Kupiłam książkę, którą wręcz pochłonęłam. Tytuł może trochę przerazić i wiele sugerować. Autor książki pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny, w której był alkohol, ojciec bił matkę i dzieci. Coś strasznego zgotować taki los swoim bliskim. Wiele osób nie wie co to znaczy. Każdy twierdzi, że taka kobieta powinna odejść i dać dzieciom lepsze życie. Niestety jest wiele kobiet, które nie mają gdzie iść, nie mają pieniędzy, pracy, żadnych perspektyw i trwają w takim toksycznym związku, który wpływa negatywnie na dzieci i całe ich późniejsze życie. Autor nie skupia się jednak tylko i wyłącznie na problemie alkoholu w rodzinie, na przemocy fizycznej, pokazuje, że przemoc psychiczna równie mocno krzywdzi i rani bliskie osoby. Nad tym warto się zastanowić. 

Książka napisana bardzo lekko, daje do myślenia. Dzięki tej książce nawet najbardziej poraniona i skrzywdzona osoba może sobie pomóc. Jest tam wiele porad, wskazówek, jak można zmienić swoje życie. Bardzo podoba mi się rozdział VI "Wsparcie", w podrozdziale "Pozytywne nastawienie" można przeczytać takie tam banały: "Jesteś o wiele silniejszy niż myślisz", "Dbaj o siebie, zarówno o swoje ciało ja i duszę i umysł", "dasz radę", "uda ci się", "możesz to zrobić". Ktoś mógłby spojrzeć i powiedzieć co to za pierdoły, od gadania nic się nie stanie. Ja jednak wiem z doświadczenia, że to jak myślimy, co mówimy ma ogromne znaczenie. Należy wierzyć w siebie. Jakieś dwa lata temu uwierzyłam w siebie i w moje marzenia. To spowodowało, że spełniłam największe marzenie życia. Planuję dalej, ale to wymaga czasu, gotówki, więc działam. I wiem, że i tym razem się uda, bo bardzo w to wierzę.

P.S. paznokcie wykonania Moniki Szymczak z Salonu Kosmetycznego "Pretty Woman" Monika Sołtysiak.

Słoneczna niedziela z Trumpem

Wczoraj była niedziela- teoretycznie dzień odpoczynku, relaksu.
Oczywiście jest pewnego rodzaju odpoczynek od pracy zawodowej, ale dla mnie to dzień pełen obowiązków, bo siedzą trzy głodne mordki i czekają na to, co wymyślę.

Ale od rana, po przygotowaniu śniadania, podania lekarstw choremu Nikodemowi, ubraniu Poli, ogarnięciu kuchni, zrobiłam sobie kawkę z mojego wygranego w konkursie ekspresu i usiadłam z kolejną książką. 

Tym razem zdecydowałam się na zakup głośno komentowanej na całym świecie książki o Donaldzie Trumpie. Wiele słyszałam na temat tej książki. Zainteresowała mnie, bo ciekawe jest to, że autor może pisać o wszystkim co słyszał podczas spotkań z Trumpem, z jego otoczeniem. Facet nie został poproszony o podpisanie żadnej klauzuli poufności, tajemnicy czy czegokolwiek w tym stylu. Znaczy, że ludzie z otoczenia Trumpa nie byli kompletnie przygotowani do zajęcia się sprawami Trumpa w należyty sposób, nie mówiąc o tym, że nie wierzyli podczas kampanii wyborczej w jego zwycięstwo. To jest fenomen, że taka osoba jak Trump był w stanie wygrać wybory- sam był w szoku! Ciekawe czy Amerykanie są świadomi kogo wybrali i czym to grozi.

Już od początku książka wprowadza czytelnika w kulisy życia Trumpa i jego współpracowników, opisuje jak przebiegały spotkania w Trump Tower na Piątej Alei, jak wyglądała kampania wyborcza, co działo się w otoczeniu Trumpa. Jak to określił bliski współpracownik Trumpa- "to człowiek niezdolny umysłowo do pełnienia tak odpowiedzialnej funkcji"- o czym to świadczy? Zrobili sobie jaja? Taki żart? W zamian za to Amerykanie zrobili im psikusa i go wybrali. Teraz się martwcie 😀

Polecam- to niesamowita historia, która tak naprawdę rzutuje na cały świat. I powiem szczerze- mamy się czego obawiać!